ENERGETYKA 24.09.2020

Czy Energa naprawdę dba o Narew, czy to „zielony PR”? Odpowiedź operatorowi elektrowni

10 września odbyła się pierwsza w Polsce konferencja poświęcona oddziaływaniu wodochłonnej energetyki na ekosystemy rzek. Eksperci zaprezentowali na niej raport „Wpływ elektrowni termicznych na ichtiofaunę” podsumowujący wyniki pionierskich dla Polski badań śmiertelności ryb w otwartych systemach chłodzenia elektrowni Kozienice i Ostrołęka B. Oszacowali oni, że elektrownia węglowa Ostrołęka B zabija rocznie około 37 mln larw i wczesnych form narybkowych z 12 gatunków ryb żyjących w Narwi, także chronionych, pobierając z Narwi wodę do celów chłodzenia.

W tym samym czasie spółka Energa z Grupy Orlen, właściciel Ostrołęki B, opublikowała w wysokonakładowym medium materiał promocyjny pt. „Narybek w setkach milionów z hodowli w Ostrołęce”, który w naszej ocenie można zaliczyć do typowego zielonego PRu.

W odpowiedzi operatorowi elektrowni przedstawiamy komentarz ekspertów. Działania prośrodowiskowe prowadzone przez Ostrołękę B nie rekompensują strat powodowanych przez systemy chłodzące elektrowni, a mogą wręcz zaszkodzić rzece.

Dbałość o rzekę czy o wizerunek?

Jednym z wyrazów „troski Energi o otoczenie” ma być hodowla ryb w ciepłym kanale zrzutowym elektrowni Ostrołęka B. Nie jest to jednak zasługą Energi a ubocznym działaniem zupełnie innego podmiotu, gospodarstwa rybackiego, które wykorzystuje warunki powstałe tu przy okazji funkcjonowania elektrowni. Ryby w ciepłych wodach pochłodniczych mają po prostu znacznie szybszy metabolizm i szybciej można je utuczyć i sprzedać.

Nie róbmy sobie żartów z zasad logiki! – apeluje dr Michał Nowak z Gospodarstwa Rybackiego Mazanów, współautor raportu. - Istnienie takiej hodowli nie jest wyrazem czyjejkolwiek dbałości o środowisko. Kanał zrzutowy powstał i istnieje na potrzeby elektrowni, a nie po to, żeby hodować tam ryby i zasilać (o ile w ogóle byłoby to możliwe) naturalne populacje. Przeciwnie, hodowla powstała "przy okazji" istnienia kanału, bo ktoś słusznie zorientował się, że można tam z powodzeniem hodować ryby na sprzedaż.

Hodowla ryb, choćby najbardziej wymagających, nie jest rekompensatą strat wywoływanych przez elektrownię, a w takiej formie sama może stanowić zagrożenie dla środowiska. Prof. dr hab. Tomasz Mikołajczyk, współautor publikacji i kierownik zespołu prowadzącego badania wpływu elektrowni na ichtiofaunę zwraca uwagę, że hodowla ryb w takim miejscu może skutkować zanieczyszczeniem rzeki pochodzącym z karmienia ryb paszą a następnie ich odchodami, a także przedostawaniem się do rzeki hodowanych tam obcych gatunków. Wśród wymienionych przez Energę gatunków przeznaczonych do zarybień nie ma rzecz jasna gatunków obcych, jednak w artykule spółka przyznała, że w kanale zrzutowym Ostrołęki B hodowane są m.in. gatunki z Ameryki Północnej: pstrągi tęczowe, pstrągi źródlane, „a nawet kanadyjskie palie od stadium ikry”.

Hodowla ryb nie jest wyrazem dbania o ekosystem, ona z takiego ekosystemu korzysta. Trzeba zdać sobie sprawę, że ryby uciekają z każdej hodowli, a zwłaszcza z sadzowej, czasem w dużych ilościach w przypadku awarii lub błędu ludzkiego. Energa potwierdziła już hodowlę trzech obcych gatunków. Apelujemy, aby spółka podała nazwy wszystkich 30 gatunków hodowanych w rzece – mówi prof. Mikołajczyk.

Zarybianie nie pomoże

Jak podała Energa, przez 20 lat działalności ośrodek hodowli ryb w Ostrołęce wyprodukował kilkaset ton ciężkiego materiału zarybieniowego i ciężkiego narybku oraz kilkaset mln sztuk lekkiego narybku i wylęgu podchowanego. Takie liczby wydają się imponujące dopóki nie przyjrzymy się im z bliska i nie porównamy ich ze skutkami działania Ostrołęki B na przestrzeni prawie 50 lat.  

Badania ichtiologiczne na Narwi wykazały, że tylko w ciągu 2019 roku i w dodatku w warunkach bardzo niesprzyjających dla rozrodu ryb, w otwartym obiegu chłodzącym Elektrowni Ostrołęka B zginęło ok. 37 mln ryb. Elektrownia ta działa już 48 lat. Ostrołęka B nie tylko każdego roku zabija miliony ryb, w tym należące do gatunków chronionych, ale również zagraża integralności obszarów Natura 2000 (PLH200024 oraz PLH 200023) powołanych dla ochrony jednego z nich - bolenia.

Ponieważ udział bolenia w składzie gatunkowym Narwi w badanym okresie wyniósł  0,24% można przyjąć, że tylko w ubiegłym roku mogło zginąć około 89 000 przedstawicieli tego gatunku. Jeżeli zatem elektrownia chce rzeczywiście, a nie pozornie minimalizować straty w ichtiofaunie i wśród innych organizmów wodnych, proponujemy już w nadchodzącym roku istotnie ograniczyć moce bloków w okresie największego dryfu ryb, czyli pomiędzy kwietniem i lipcem. Chętnie spotkamy się z elektrownią i porozmawiamy, wyjaśnimy wątpliwości. Może uda się coś ustalić – mówi prof. Mikołajczyk.

Dr Nowak poddaje w wątpliwość skuteczność zarybiania jako środka ochrony ichtiofauny i zwraca uwagę, że do Narwi trafia tylko niewielka część z narybku hodowanego w Ostrołęce:

Jakiekolwiek zarybienia nie są i nigdy nie będą rekompensatą strat w rybach. Wątpliwa jest zarówno ich ekologiczna rola jak i ich skuteczność, gdyż przeżywalność materiału zarybieniowego nie jest znana. Ponadto całego szeregu gatunków takich jak kozy, kiełbie czy ukleje się nie rozradza. W systemie chłodzenia Ostrołęki B ginie wiele gatunków, których materiału zarybieniowego w ogóle się nie produkuje. Nie wiadomo też, jaka część materiału zarybieniowego, o których pisze Energa, trafiła do Narwi a jaka została wykorzystana do zarybienia innych cieków wodnych. Do Narwi prawdopodobnie niewielka, biorąc pod uwagę, że według artykułu materiałem zarybieniowym z Ostrołęki zarybiano też Wisłę, Bug i „wiele jezior i zalewów” w Polsce i za granicą. 

Ekspert zwraca też uwagę, że zarybienia muszą być wykonywane zgodnie z operatem rybackim, co jest skrupulatnie weryfikowane przez Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej. Skoro do momentu publikacji raportu nikt nie wiedział o stratach powodowanych przez Ostrołękę B, to operat nie mógł ich w ogóle uwzględniać.

Maszynka do mielenia ryb

Czy, jak twierdzi Energa, „trzystopniowy system zabezpieczeń” rzeczywiście chroni ryby przed śmiercią w systemie chłodzenia? Larwy i kilkunastomilimetrowy wczesny narybek ginie w filtrach bębnowych i taprogge, w które wyposażona jest elektrownia. Filtr bębnowy, a zwłaszcza filtr taprogge przypominają działaniem maszynkę do mielenia mięsa. Nawet jeśli coś przezeń przepłynie, to ostatecznie ginie w kondensatorach.

Dla Energi i rak ryba?

Choć nie ma to nic wspólnego z wynikami badań wpływu Ostrołęki B na ichtiofaunę, przy okazji Energa pochwaliła się, że wraz z lokalnym towarzystwem ekologicznym wypuściła do Narwi 200 raków błotnych. O sensowność zaraczania Narwi tym gatunkiem spytaliśmy Macieja Bonka, pracownika Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk i Towarzystwa Badań i Ochrony Przyrody, zajmującego się rakami naukowo.

Choć rak błotny podlega w Polsce ochronie to zasadniczo dla dorzecza Wisły jest gatunkiem obcym. W praktyce jest więc obcy dla całej Polski, bo jedyne cieki rodzimych dla niego zlewni Dunaju i Dniestru są w Polsce podgórskimi i górskimi potokami, a więc siedliskiem niedogodnym dla tego gatunku. Zaraczanie nim wód nie powinno mieć miejsca. Nawet gdyby założyć, że jest to gatunek rodzimy i w Narwi wcześniej występował, jego reintrodukcja wymaga spełnienia kilku warunków. Po pierwsze, musi ustać zagrożenie dla reintrodukowano gatunku. W Narwi wciąż występuje obcy gatunek - rak pręgowaty, główny konkurent europejskich raków, a przede wszystkim nosiciel zwykle śmiertelnej dla nich "raczej dżumy". Zatem obecne te działania są marnotrawieniem środków (osobników gatunku, pieniędzy, czasu itp.). Po drugie, wpuszczane do rzeki osobniki powinny pochodzić z populacji najbliższej genetycznie i przestrzennie do tej, która wymarła. Tu pytanie do organizatorów akcji: skąd pochodzą wpuszczane osobniki? Rak błotny jest gatunkiem dość mocno zróżnicowanym genetycznie, a jego wielokrotne wsiedlanie na teren dorzecza Odry i Wisły powodują, że ustalenie populacji najbliższej genetycznie jest mało prawdopodobne. Wracając do "raczej dżumy", istnieją szczepy mniej zjadliwe, co nie znaczy, że nie są groźne dla rodzimych raków. Jeżeli w okolicy jakimś cudem przetrwały raki szlachetne, wpuszczenie osobników potencjalnie zarażonych może ułatwić rozprzestrzenianie się choroby w skali kraju. Mam nadzieję, że organizator dołożył jednak wszelkich starań aby wykonać badania genetyczne w kierunku tego patogenu – mówi naukowiec.

W świetle słów eksperta tym bardziej niepokoi fakt, że w artykule, w którym spółka opisuje wypuszczanie do Narwi raka błotnego działania Energi są określone jako introdukcja.

W przeciwieństwie do reintrodukcji, która polega na ponownym wprowadzeniu gatunku rodzimego, który na danym terenie wyginął, introdukcja to wprowadzenie do ekosystemu gatunku obcego, który do tej pory w nim nie występował. Autorzy albo są świadomi tego, że wprowadzają do Narwi gatunek obcy, albo nie rozróżniają introdukcji od reintrodukcji, co podważa ich kompetencje do prowadzenia takich działań – komentuje Diana Maciąga ze Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.

Greenwashing nie uratuje Narwi

Przedstawiciele Energi zignorowali zaproszenie na konferencję naukową i nie skorzystali z możliwości dyskusji z ekspertami „z otwartą przyłbicą”.

Hodowla ryb, introdukcja raków, wspieranie edukacji ekologicznej dzieci i montowania budek dla ptaków – wszystko to brzmi pięknie, ale bądźmy poważni. Żadne z tych działań nie zmienia faktu, że Ostrołęka B od blisko 50 lat unicestwia rocznie miliony ryb a przy tym emituje gazy cieplarniane, przyczyniając się do katastrofy klimatycznej. Czas skończyć z uprawianiem zielonego PR przez takie spółki jak ENERGA, który ma na celu głównie maskowanie strat środowiskowych, a rozpocząć natychmiast przebudowę przestarzałego systemu energetycznego w kierunku rozwiązań jak najmniej wodochłonnych. Zyska na tym nie tylko przyroda, ale również człowiek, który jest jej integralną częścią – podsumowuje Robert Wawręty z Towarzystwa na rzecz Ziemi, współautor raportu.

Kontakt:

Prof. dr hab. Tomasz Mikołajczyk
[email protected]

Robert Wawręty, Towarzystwo na rzecz Ziemi
[email protected]

Diana Maciąga, Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot
[email protected]


Raport został przygotowany na zlecenie Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot i Towarzystwa na rzecz Ziemi. Zachęcamy do zapoznania się z poniższymi materiałami dotyczącymi badań nad wpływem elektrowni termicznych z otwartym systemem chłodzenia na ekosystemy Wisły i Narwi.

  • RAPORT „Wpływ elektrowni termicznych na ichtiofaunę. Współczesne zagrożenia dla ekosystemów rzek powodowane przez energetykę węglową”
  • BRIEFING PRASOWY
  • MATERIAŁY VIDEO Z KONFERENCJI: wystąpienia prelegentów, debata ekspertów, sesja pytań i odpowiedzi.

Konferencja „Wpływ elektrowni termicznych na ichtiofaunę. Współczesne zagrożenia dla ekosystemów rzek powodowane przez energetykę węglową” została zorganizowana przez Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Towarzystwo na rzecz Ziemi i Koalicję Ratujmy Rzeki.

Patroni medialni: Miesięcznik Dzikie Życie oraz portale: Teraz Środowisko i Odpowiedzialny Inwestor.

Hekatomba w polskich rzekach. Elektrownie zabijają setki milionów ryb

Prof. dr hab. Tomasz Mikołajczyk prezentuje wnioski z raportu „Wpływ elektrowni termicznych na ichtiofaunę. Współczesne zagrożenia dla ekosystemów rzek powodowane przez energetykę węglową”